Z prasy: Kto pyta nie błądzi?
MARCIN SALA-SZCZYPIŃSKI – wicedziekan Rady OIRP w Krakowie, współpracownik OBSIL
Radca prawny pomógł stronie uzyskać w sądzie należne jej kwoty i powinien za swoją pracę uzyskać stosowne wynagrodzenie – upiera się prawnik.
Podobno nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi… Podobno. Trzymając się tej zasady, podejmę próbę odpowiedzi na dość zbieżne pytania zadane przez posłów Marka Polaka (interpelacja do ministra sprawiedliwości nr 765) i Łukasza Zbonikowskiego (interpelacja do ministra sprawiedliwości nr 931). Wyciągając przed nawias treści wspólne obu interpelacji, można postawione pytania sprowadzić do dwóch kwestii: czy Ministerstwo Sprawiedliwości uważa za zasadne podniesienie przez poprzedni rząd opłat za czynności radcowskie oraz czy zostanie rozważony powrót do niższych stawek opłat za radców prawnych. Chodzi tu o dwa rozporządzenia ministra sprawiedliwości z 22 października 2015 r.: w sprawie opłat za czynności radców prawnych (DzU z 2015 r., poz. 1804) oraz w sprawie ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej przez radcę prawnego z urzędu (DzU z 2015 r., poz. 1805).
Bo znam argumenty obu stron
Dlaczego przypisuję sobie prawo udzielania odpowiedzi na pytania niekierowane do mnie? Po pierwsze dlatego, że jestem niemilczącym przedstawicielem zidentyfikowanego z należytą czujnością w interpelacji posła Zbonikowskiego „sektora nieprodukcyjnego”, po wtóre zaś dlatego, że będąc współpracownikiem Ośrodka Badań Studiów i Legislacji Krajowej Rady Radców Prawnych, uczestniczyłem w konsultowaniu projektów rozporządzeń w sprawie opłat i kosztów. Znana mi jest zatem argumentacja obu stron. Odpowiedź na postawione przez posłów pytania brzmi – podniesienie opłat było zasadne i nie może być mowy o powrocie do poprzednich stawek. Rozbudowaną argumentację dla tej odpowiedzi znaleźć można w uzasadnieniach rozporządzeń oraz opiniach OBSiL. Odpowiedź niżej prezentowana stanowi wersję pośrednią, zawierając lapidarnie ujęte argumenty twórców i adresatów rozporządzenia.
Podjęcie inicjatywy zmiany poprzednio obowiązującego rozporządzenia regulującego w jednym akcie wykonawczym dwie odmienne kwestie, tj. opłaty za czynności radców prawnych (art. 225 ust. 2 i 3 urp) oraz zasady ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej przez radcę prawnego z urzędu (art. 223 ust. 2 urp), było niezbędne nie tylko ze względu na wadliwość wykonania powołanych delegacji ustawowych, ale także nieadekwatność tych stawek do realiów ekonomicznych. Krajowa Rada Radców Prawnych od dawna postulowała urealnienie wysokości opłat niezmienianych od blisko 14 lat. Obowiązujące poprzednio stawki nie odpowiadały
nakładowi czasu i pracy radcy prawnego, nierzadko nie pokrywały nawet ponoszonych kosztów korespondencji i stawiennictwa w sądzie.
Bo budżet by nie wytrzymał
Przedstawiciele ministerstwa w konsultacjach prowadzonych w atmosferze gorącej nie tylko ze względu na czerwcowe i lipcowe upały 2015 r. nigdy nie kwestionowali konieczności urealnienia opłat. Te konsultacje nigdy by się nie rozpoczęły, gdyby nie pilna konieczność podniesienia absurdalnie niskich w wielu kategoriach spraw stawek. Sporna była tylko kwestia wysokości wzrostu, przy czym wprost wskazywano możliwości budżetowe Skarbu Państwa, na którym spoczywa ciężar kosztów finansowania pomocy prawnej udzielanej z urzędu. To sprawiło, że w przyjętym rozporządzeniu niemożliwe było wprowadzenie dalej idącej waloryzacji opłat – nie pozwalały na to założenia budżetu na 2016 r. Przyjęta ostatecznie zmiana opłat i stawek wynikała z odniesienia ich do uśrednionej wartości wzrostu minimalnego wynagrodzenia oraz wzrostu średniego wynagrodzenia, jakie nastąpiły od wejścia w życie poprzednio obowiązującego rozporządzenia z 28 września 2002 r. w sprawie opłat za czynności radców prawnych oraz ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów pomocy prawnej udzielonej przez racę prawnego ustanowionego z urzędu. Współczynnik wzrostu średniego miesięcznego wynagrodzenia wyniósł bowiem 77,4 proc., natomiast wynagrodzenia minimalnego 119 proc. Niewątpliwie opłaty i stawki wciąż nie odzwierciedlają rzeczywistych kosztów ponoszonych przez pełnomocnika ustanowionego z urzędu, związanych z jego zaangażowaniem w prowadzenie sprawy. Przyjęte rozwiązania miały jednak umożliwić stronie wygrywającej uzyskanie od strony przegrywającej zwrotu kosztów zastępstwa choćby zbliżonego do wynagrodzenia radcy prawnego określonego w umowie o prowadzenie sprawy.
Najbardziej jaskrawym przykładem zaniżonej i rażąco odbiegającej od realiów ekonomicznych i społecznych opłaty przywoływanym przez radców prawnych w czasie konsultacji była opłata w sprawach z prawa pracy. Opłata w sprawach o nawiązanie umowy o pracę, uznanie wypowiedzenia umowy o pracę za bezskuteczne, przywrócenie do pracy zgodnie z poprzednim rozporządzeniem wynosiła 60 zł, teraz wynosi 180 zł (połowę stawki maksymalnej). Tym samym przykładem na poparcie odmiennych wniosków posługuje się w swej interpelacji poseł Polak, twierdząc, że w sprawach z prawa pracy poszkodowani pracownicy z pewnością niejednokrotnie będą rezygnować z dochodzenia swoich praw przed sądem ze względu na wysokie koszty reprezentacji.
Bo niższa jakość usług
W populistycznej argumentacji przedstawionej przez posła Polaka przejawia się całkowita nieznajomość problemu. Po pierwsze, nie jest to opłata wysoka. Czynności pełnomocnika obejmują bowiem rozmowę z klientem, badanie akt w sądzie, uczestnictwo w kilku rozprawach. Lekko licząc, kilkadziesiąt godzin pracy wykwalifikowanego prawnika, który po ukończeniu studiów musiał odbyć aplikację, a obecnie ponosi koszty prowadzonej przez siebie działalności gospodarczej. Zdaniem pana posła 180 zł w takim wypadku to dużo? To przecież nawet nie pozwoli uzyskać zapowiadanej przez rząd minimalnej stawki 12 zł za godzinę pracy.
Po drugie, ta opłata nie utrudnia dochodzenia praw pracowniczych przed sądem. Otóż gwarancją prawa do sądu jest instytucja zwolnienia od kosztów sądowych i ustanowienie radcy prawnego z urzędu, a nie zaniżona i nieadekwatna do nakładu pracy profesjonalnego pełnomocnika opłata. Martwi mnie stanowisko autora interpelacji i wcale nie pociesza fakt, że gdyby uwzględniono postulaty posłów, to znaczna część radców prawnych, uzyskując takie dochody, sama byłaby uprawniona do uzyskania nieodpłatnej pomocy prawnej. Wolę godne wynagrodzenie za rzetelnie wykonaną pracę. W argumentacji posła Polaka kryje się kolejny absurd – twierdzi on, że „w ocenie klientów wprowadzone zmiany mogą obniżyć jakość usług reprezentantów z urzędu, którzy są gorzej opłacani od reprezentantów z wyboru”. Czyli zdaniem posła Polaka należy wszystkich źle opłacać, wtedy „wyrównamy szanse”? Należałoby raczej stosować niską stawkę dla pełnomocników z urzędu jedynie wtedy, gdy koszty te ponosić będzie Skarb Państwa po wykazaniu bezskuteczności egzekucji kosztów – taka regulacja znajdowałaby uzasadnienie w ograniczeniach budżetowych.
Bo nie odbijam karty
Argumenty i przykłady można by mnożyć znacznie ponad objętość tego tekstu, ale chyba nie chodzi tu o merytoryczny spór o wysokość wynagrodzenia radców prawnych. O co zatem chodzi? Moje obawy budzi drugie dno omawianych interpelacji. Szczególnie groźnie brzmi fragment interpelacji posła Zbonikowskiego. I nie trzeba czytać między wierszami – autor interpelacji wprost buduje obraz prawnika żerującego na nieszczęściu klientów: „Strona przegrana będzie zobligowana do uiszczenia podniesionych opłat, co przyczyni się do znacznego uszczuplenia jej środków finansowych, a w niektórych przypadkach może doprowadzić do bankructwa podmiotu. Zmiana przyniesie zatem dochód jedynie prawnikowi – a więc przedstawicielowi sektora nieprodukcyjnego”.
Poseł pomija fakt, że strona przegrana zazwyczaj zawiniła, bo wyrządziła drugiej stronie szkodę, nie zapłaciła należności, nie wykonała umowy itd. Jakiż to argument, zdaniem posła, przemawia za nieuszczuplaniem środków finansowych nierzetelnego kontrahenta, sprawcy szkody, rodzica złośliwie niepłacącego alimentów? Radca prawny reprezentujący stronę, której rację przyznał sąd, pomagał jej uzyskać należne kwoty, a za swoją pracę powinien otrzymać wynagrodzenie. Czy tak trudno to zrozumieć? Ten demagogiczny fragment interpelacji brzmi jak teksty o walce klasowej i jednoznacznie wskazuje wroga mas pracujących… Wskazuje chłopca do bicia… Lepiej nie myśleć, co może być dalej, jaką zapowiedź kryje drugie dno interpelacji. Przypominają mi się słowa bohatera filmu „Dzień świra” Adasia Miauczyńskiego wypowiadane ustami Marka Kondrata: „Że nie podbijam karty na zakładzie o siódmej rano, to już muszę być nierobem?”. Całe szczęście, że to nie dzień świra…